Moc Ducha a moc duchów

W wielu ścieżkach rozwoju duchowego, poglądach religijnych następuje odnoszenie się do mocy duchowej. Wiele osób które zaczynają przygodę z ezoteryką, parapsychologią czy rozwojem duchowym zachęca pomysł rozwijania mocy duchowej czy odwoływania się do niej. I tu jest pewien kruczek związany z tym, jaka to moc i jaka duchowość. W nurtach ezoterycznych, zwłaszcza współczesnych, popularne jest przypisywanie szczególnej wiedzy czy mądrości szamanom i szamanizmowi. Staje się to też wyznacznikiem poszukiwań duchowych dla sporej części zainteresowanych takimi. Weźmy pod uwagę to, do czego odwołuje się szamanizm. Szaman to osoba która nie kieruje się i nie prowadzi innych własnym doświadczeniem duchowym, a przekazuje mądrość, wiedzę duchów, bytów z którymi się kontaktuje (Jego rola na tym polega). I tu pojawia się pewien problem – istoty te, nawet jeśli posiadają większe doświadczenie niż szaman a może i niż osoba odwołująca się do szamana, mają ograniczony zasób doświadczeń, dodatkowo kanał komunikacji szaman-duchy(itp.) jest zawsze w pewnym stopniu zaburzony co jeszcze obniża jakość otrzymywanych informacji. Kolejnym problemem jest też metoda kontaktu szamana, najczęściej związana z używaniem środków halucynogennych czy innych substancji psychoaktywnych. To rozstraja umysł, “dziurawi” jego spójność, sprawia że człowiek jest w trakcie bardziej bezwolnym (wobec wewnętrznych doświadczeń). No i w zasadzie to jest właśnie celem a raczej środkiem do celu szamana.

Potraktowanie w ten sposób swojego umysłu, to jedyna metoda by “duch-owa” wiedza, wiedza od duchów czy moc duchów zaczęła przepływać przez niego. Mniej więcej to wygląda tak, jakby zrobiono dłutem dziurę w umyśle, by mogło coś do niego wpływać. Na tym etapie możemy określić, że dla samego szamana, szamanizm (sposób jego realizowania) ma wpływ destrukcyjny. Pytanie – dlaczego przeciętny zjadacz chleba nie przeżywa tego co szaman? Bo jego umysł jest mniej lub bardziej ale stabilny i względnie pozbawiony podobnych “dziur”. W życiu przeciętnego człowieka doświadczenia kontaktu czy widzenia duchów pojawiają się w silnych stanach depresyjnych czy psychotycznych – gdy umysł jest na granicy załamania czy utraty kontaktu z rzeczywistością. W obu przypadkach – gdy umysł się załamuje, bądź gdy szaman celowo nawiązuje kontakt z duchem/duchami, konieczna jest spora destabilizacja psychiki by zacząć doświadczać efektów kontaktu z “innym światem”. Ale co w takim razie z kwestią stabilności psychiki czy osobowości doświadczonego szamana? W takim przypadku osobowość, czy psychika, jest budowana “pomiędzy” dziurami umysłu. Stały poziom podziurawienia i przyzwyczajenie do niego, pozwala zbudować struktury umysłu w nieuszkodzonych jego częściach. To powoduje względną stabilność, choć mocno ogranicza możliwości własne umysłu na rzecz zależności od wpływów zewnętrznych (ze świata duchów), nad którymi nie ma kontroli. Dla wielu osób taki sposób podchodzenia do tematu duchowości, wydaje się łatwiejszy, prostszy – nie jest konieczna konfrontacja z własnym (wyłącznie własnym) wnętrzem, nie potrzeba medytacji, kontemplacji, modlitw, które często mogą się wydawać osobie zafascynowanej szamanizmem, nudne czy nieciekawe. Ale konsekwencją jest, że nie rozwija się własnej duchowości, a nawiązuje kontakt ze światem duchów, dla wielu być może fascynujący, jakkolwiek szkodliwy (dla samych nawet zmarłych nieodpowiednim miejscem przebywania czy kontaktu, jest świat żywych). Tyle o duchach 🙂 Teraz o Duchu.

Moc i mądrość duchowa. To gdzie jej szukać jak nie u szamanów, bożków, żywych bożków;) i istot nie z tego świata (kosmitów? :o)? Ja myślę że warto poszukać ich w sobie 🙂 Niektórzy mają wątpliwości co do szukania tak wielkich “przymiotów” w swoim wnętrzu, wydaje im się że to na zewnątrz – u innych, znajduje się i moc i mądrość.

Weźmy pod uwagę pewien pomysł. Załóżmy że rzeczywiście szukamy mocy, mądrości w innych i że znajdujemy je tam. Tyle że co oznacza zdolność znalezienia ich 🙂 Jeśli otrzymujemy mądrość od kogoś innego i ją przyjmujemy, rozumiemy ją (na tym polega jej przyjęcie), to znaczy ni mniej ni więcej, że już w nas, w naszym wnętrzu, był potencjał do tego by zrozumieć tą mądrość duchową, by ją ogarnąć. Gdyby tak nie było, nie udałoby się nam przyjąć jej od kogoś innego. Podstawowej “materii” naszej istoty nie da się zmienić i na jej poziomie jest zdolność rozumienia wiedzy i mądrości duchowej, przyjmowania jej. Tego nikt nie może nam dać, ani też odebrać. Żadne duchy, żadni guru czy kosmiczni zbawiciele – oni wszyscy nie są w stanie przekazać nam czegoś, czego potencjał w nas już nie istnieje. Z tego względu jestem zdania, że najlepiej odwoływać się do mądrości w sobie – nawet jeśli jest ona poza obecnym rozumieniem, poza obecną zdolnością pojmowania. Tu potrzeba medytować, kontemplować mądrość w sobie, odwoływać się do niej. Ja wiem, że dla wielu to się wydaje męczące czy zniechęcające bo od duchów, bożków otrzymuje się “od razu” (albo tak obiecane jest) ale płacąc cenę i nie ogarniając w całości tego, co chcieliśmy zrozumieć (własna mądrość zawsze będzie głębsza niż cudza). Przyjmując cudze dary urzeczywistnienia, bez rozwijania ich w sobie, stawiania ich w sobie na pierwszym miejscu, dostaje się namiastkę, otrzymuję się powierzchowny dar, bez przeżywania jego głębi. Co więcej, odwołując się do darów, cech urzeczywistnienia w sobie zaczyna się brać z zewnątrz, tylko to za co nie płaci się ceny ograniczenia siebie, oddawania siebie czy swojej energii. Nie ma “kontraktu z Diabłem” 🙂 Jest wtedy współpraca z innymi i otwartość z ich strony na to co najlepsze, nie przepuszczanie tego, co takim nie jest.

Idąc dalej, gdzie odwołuje się do mocy w sobie. Adept szkoły w której mocy szuka się na zewnątrz, który potrzebuje wysłać energię w zamian za moc, odprawić rytuał, zwrócić się do jakiegoś bytu – taki adept też nie dostrzega czegoś istotnego. Te wielkie “siły, moce” które chce nakłonić do działania w imię swoich spraw, aktywują się, gdy adept da im coś od siebie, coś swojego. To oznacza tyle, że w tym adepcie, jest coś tak cennego i wartościowego, że potrafi wzbudzić działanie mocy podobno potężniejszego od adepta bytu. “Błogosławieni Ci, którzy mają skarby, a których nie widzą” chciałoby się powiedzieć. “Diaboły;)” to widzą, dlatego tych skarbów chcą w zamian za swoją usługę. Niestety cena za szukanie mocy u takiego diaboła jest wysoka. Ale z drugiej strony – do niego się raczej człowiek nie zwraca, gdy chce czegoś z czystym sercem.
Jest możliwe odwoływanie się do mocy drugiego człowieka z czystymi intencjami – gdy odwołujemy się do boskiej (czystej) mocy, miłości, mądrości w sobie i gdy otwieramy się na prowadzenie i wsparcie, również poprzez innych ludzi. Wtedy trafiamy na odpowiedniego pomocnika, który potrafi zdziałać to, czego w danym momencie nie potrafimy, ale czego potrafimy ze świadomością przyjąć skutki. Wymiana wtedy (działanie mocy drugiej osoby, w zamian za nasz wkład) odbywa się lekko, bez ukrytych kruczków i bez strat dla którejkolwiek ze stron. Jest to właśnie ta różnica względem odwoływania się do mocy zewnętrznej, gdzie płacimy częścią siebie. Tu zapłata (bądź jej brak) wynika z wzajemnej zgody i wzajemnego wsparcie pozytywnych cech.

Wracając do mocy w sobie – jeśli chcemy się do niej odwoływać i korzystać z czystymi intencjami, potrzeba się najpierw odwołać do – czystej miłości w sobie i czystej mądrości w sobie (są one ze sobą połączone). Zanim zacznie się korzystać z mocy, warto odwołać się do miłości i mądrości duchowej w sobie – gdy stawiamy miłość i mądrość (nie zgromadzoną wiedzę) w sobie na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o kierowanie naszym życiem i naszym doświadczeniem, wtedy korzystać z mocy się udaje gdy to co chcemy jest zgodne z miłością i mądrością w nas samych. W ten sposób nie jesteśmy sobie w stanie naszą mocą zaszkodzić a ona sama dostaje znacznie większej siły, bo wynika z pełnej zgodności zarówno w sobie jak i ze wszystkimi tymi, którzy mają czystą miłość i mądrość w sobie. Wsparcie płynie wtedy nie tylko z naszego wnętrza ale też ze strony wszystkich tych, którzy nam dobrze życzą, którzy chcą nas wspierać, pomóc w realizacji naszego celu. Celu, który nasze serce w pełni akceptuje.

Gdy omijamy swoje serce, gdy omijamy boską, czystą miłość i mądrość w sobie, wtedy również możemy kreować swoje życie z pomocą mocy w sobie. Jednak – kreujemy to sami, musząc godzić się na skutki swoich kreacji, które potrafią męczyć wprost proporcjonalnie do tego, jak bardzo nie chcieliśmy zweryfikować swego celu w swoim sercu 🙂 Tak kreuje większość ludzi i tak realizują oni swoje cele. Ale w większej mocy chodzi chyba o to, by było i lżej i łatwiej ? Myślę że warto jej więc szukać tam, gdzie jest najlżej i najłatwiej 🙂

Leave a comment